Z Wrocławia w góry: zimowe Rudawy Janowickie


„Dzień dobry!” – przywitałam się z kierowcą taksówki. „Ooo, pani z tych, którzy już wstali, a nie z tych, którzy jeszcze się nie położyli” – odpowiedział. „Zdradził mnie mój strój?” „Nie – po prostu ci, którzy jeszcze się nie położyli nawet o 8 rano witają mnie mówiąc: dobry wieczór!”. Doszłam do wniosku, że to pewnie dlatego, że chwalą się, że w ich przypadku taki właśnie dobiega końca. Ja z kolei liczę na to, że będę mieć dobry dzień i życzę tego również jemu. Wracając z gór pomyślałam, że jeśli faktycznie jego dzień był równie udany jak mój, to oboje jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami!


Rudawy Janowickie: szlak z Wołka do Szwajcarki

Z Wrocławia w góry – najlepiej pociągiem!

Postanowiłam, że tym razem zostawię Fraglesa na parkingu i w góry dojadę pociągiem lub autobusem. Długo głowiłam się nad trasą – miały być Beskidy, Góry Wałbrzyskie, a nawet Bieszczady. Ostatecznie, biorąc pod uwagę moje zasoby czasowe i energetyczne, postawiłam na ukochane Rudawy Janowickie. Sprawdziłam pociągi i doszłam do wniosku, że to doskonały kierunek na taki jednodniowy wypad, nawet zimą, kiedy dzień jest naprawdę krótki.

Pociąg w kierunku Szklarskiej Poręby ruszał o 7:14 i po niecałych dwóch godzinach miałam być w Marciszowie, skąd wiedzie żółty szlak w kierunku Kolorowych Jeziorek. Powrót zaplanowałam na godziny popołudniowe z Trzcińska – ponieważ pociągi do Wrocławia zatrzymują się tam praktycznie co godzinę, stwierdziłam, że o dokładnej godzinie powrotu zadecyduję na bieżąco. Wyznaczyłam trasę, do termosu wlałam zapas gorącej herbaty, do plecaka wrzuciłam stuptuty, kanapki oraz mapę i w niedzielny grudniowy poranek ruszyłam w świat!


Z Wrocławia w góry <3

Z Marciszowa do Kolorowych Jeziorek

Pierwszy fragment wędrówki nie należał do najciekawszych – drogą asfaltową trzeba było przejść z Marciszowa do Wieściszowic, skąd rusza szlak w kierunku popularnych Kolorowych Jeziorek. Po czasie doszłam jednak do wniosku, że był to dobry moment na rozgrzewkę i rozruszanie się po dwóch godzinach w pociągu. Po około 45 minutach dotarłam do miejsca, gdzie zielony szlak odbija w las, bezpośrednio do Kolorowych Jeziorek. W grudniu tamtejsze parkingi są zamknięte, a szlak jest praktycznie opustoszały (co akurat bardzo mnie ucieszyło). Nie zniechęcił mnie także fakt, że o tej porze roku jeziorka nie są wcale kolorowe (odcienie bieli i szarości dalekie są od feerii barw),  jednak mimo wszystko bardzo warto wybrać się tam na zimowy spacer.


Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich

Kolorowe Jeziorka w Rudawach Janowickich

Zima na szlaku między Kolorowymi Jeziorkami w Rudawach Janowickich

Wędrując przez Narnię…

Wędrując cały czas zielonym szlakiem, minęłam wszystkie jeziorka i po przyjemnym spacerze w bajkowej zimowej scenerii dotarłam do skrzyżowania z żółtym szlakiem, który teraz stał się moim celem. Wspinając się w kierunku Wielkiej Kopy i później schodząc w dół, momentami zapadając się w śniegu po kolana, byłam zadowolona z przytomności swojego umysłu o poranku – bez stuptutów ten odcinek byłby prawdziwym koszmarem! Krajobrazy rekompensowały jednak cały wysiłek – momentami czułam się, jakbym trafiła do Narni…


Zima w Rudawach Janowickich

Zima w Rudawach Janowickich (punkt widokowy w okolicy Wysokiej Kopy)

Zima w Rudawach Janowickich

Zima w Rudawach Janowickich

Zima w Rudawach Janowickich
Żółty szlak doprowadził mnie do Przełęczy Rędzińskiej, na której stoi charakterystyczny Krzyż Milenijny, za którym oznakowana ścieżka skręca w prawo. Dalej droga wiodła przez malowniczy las, aż na Wołek i później w dół do znanej mi już drogi w kierunku Schroniska PTTK Szwajcarka (z żółtego szlaku skręciłam w zielony, wiodący już do samego schroniska). Po drodze podziwiałam Cyce Rudaw, na których półtora roku temu byłam z Anią, Kubą i Patrykiem (pisałam o tym tutaj).


Widok na Cyce Rudaw

Śnieżka widziana ze szlaku w Rudawach Janowickich

Szybka regeneracja w schronisku i powrót do domu

Planując trasę początkowo brałam pod uwagę odwrotny kierunek wędrówki. Jednak później doszłam do wniosku, że lepiej będzie zahaczyć o schronisko już pod koniec dnia, na pożywny obiad i coś ciepłego do picia. I to była naprawdę dobra decyzja. W okolicach 15 zmarznięta, zmęczona i bardzo szczęśliwa dotarłam do praktycznie pustego schroniska. Do Trzcińska schodzi się stamtąd około 40 minut, więc doszłam do wniosku, że będę celować w pociąg o 16:48, na który od razu kupiłam bilet. Zamówiłam pierogi ruskie (polecam – domowe i naprawdę bardzo smaczne) oraz grzańca i zrelaksowana ładowałam akumulatory przed ostatnim etapem wędrówki. W dół ruszyłam o 15:55, a na stacji kolejowej w Trzcińsku byłam już o 16:30.


Widoki ze szlaku ze Szwajcarki do Trzcińska - Rudawy Janowickie

Drogowskaz przy stacji kolejowej w Trzcińsku

Poniżej wrzucam małe podsumowanie oraz mapę z trasą, którą w totalnie zimowych i dość trudnych warunkach udało mi się przejść zgodnie z założonym czasem i to przed zapadnięciem zmroku. Myślę, że to świetna opcja na jednodniowy wypad z Wrocławia w góry, bez względu na porę roku!

Dystans: około 25 km

Zalety:
  • malownicze krajobrazy – Kolorowe Jeziorka, kilka punktów widokowych, z których można podziwiać m.in. Śnieżkę oraz Cyce Rudaw,
  • niewielkie przewyższenia – spokojnie do przejścia przez dzieciaki,
  • możliwość dojazdu i powrotu pociągiem,
  • schronisko, w którym można zjeść pyszny obiad.

Wady:
  • pierwszy odcinek prowadzący przez miejscowości, drogą asfaltową,
  • w sezonie możliwe spore tłumy w okolicach Kolorowych Jeziorek oraz Szwajcarki.

Komentarze

Popularne posty